Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
29 |
30 |
01 |
02
|
03
|
04
|
05
|
06
|
07 |
08 |
09 |
10 |
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
31 |
01 |
02 |
Archiwum grudzień 2004, strona 1
Mikołaj mnie nie kocha,bo nic mi nie przyniósł.
Książka Skaradzińskiego "Ballada o dziwnym zespole" pod choinkę?
Ucieszy się?
Hmm,pewnie tak.
No to kupujemy.
"Jeszcze dokoła słychać Twój śmiech,
czuję zapach Twój, egzotyczny kwiat.
Siedzę znów sam, tak potwornie sam
Nie udało się, wszystko nie tak.
(...)
Dzikość w moim sercu, nawet nie wiesz jak
Trudno zdusić ją, ukryć - ciężko tak.
Obłęd w moim sercu. Boże pomóż mi!
Złamać strach, złamać wstyd!
Jutro odważę się ten pierwszy raz..."
(...)
Dżem
- - -
Dlaczego mam Cię tylko w snach?
"Się patrzy w ogień zwyczajnie naturalnie, się nie tęskni, się nie dyszy w kosmos nieprzenikalnie, się nie lęka się poczytalnie i niepoczytalnie, się nie cierpi w proch ścieralnie, w ruinę, w obłęd obracalnie.Się zrozumiało. Się rozumie. Się za daleko szukało tej kryształowej kuli,co chowa odpowiedzi na dwa, trzy pytania. Na jedno pytanie. Na wszystkie pytania. Się jej nie tam, gdzie była szukało. Się jej nie tam, gdzie jest,szukało. Się jej w bezgranicznych przestworzach szukało. Daleko. Zadaleko. O wiele za daleko. O całą odległość. O cały dystans. O cały kosmos. Się błądziło. Gdzie indziej ona była. Nie tam. Dużo bliżej.Jeszcze bliżej. Najbliżej. Tu ona była. Nie trzeba było jej szukać. Tu ona jest. Każda własna głowa nią jest. Własna mała biedna głowa. Już nie biedna. Już nie mała. Już nie własna. Już nie głowa.Otworzyła się głowa na oścież półkule i wyrzuciła z siebie, wydaliła wszystko, czym była nabijana,zapijana,zabijana przez czterdzieści lat, przez czterysta lat,przez cztery tysiące lat, przez cztery miliony lat, przez cztery miliardy lat, i zrobiło się strasznie, bardzo strasznie, bardzo straszliwie, najstraszliwiej,przerażająco wstrząsająco zatrważająco, zamarło serce, bo zrobiło się pusto, całkiem pusto, wielkie spustoszenie, wielka czarna dziura- i oto przyszło to inne, wszystko przyszło, wszystko,bo zrobiło się dlatego miejsce, i to przyszło, i zmieściło się wszystko, dokładnie się zmieściło, wszystko się zmieściło, wszystko to inne, to nieznane, to niewyobrażalne, to niewypowiedziane.To jest. To jest śpiew. To nie echo. To jest, ech! To się nieustannie staje jest. To się wciąż od nowa staje nowe jest. To jest wieść. To się wciąż od nowa staje nowa wieść. To nie wiersz. To nie sidła. To nie sieć.To poezja. To nie słowa. To nie ta mowa. Ta tu mowa- niemowa. Ta tu mowa- literaturowa. To nie literatura. To nie fabuła. To fabuła rasa. To się nie da napisać. To się nie da namalować. To nie coś. To nie ktoś. To niezłomny los. Ciągle nowy niewymowny los niezłomny. To jest wszystko.To w sam raz. To jest radość.To jest pełność. To jest całość. Cała jaskrawość. Cudne manowce. Kropka nad ypsylonem. Zjawa realna. To rzeczywistość. To oczywistość. To jest teraz. Wieczne teraz. To nie czas. Gdzie jest czas? Czy kto pyta? Nikt nie pyta. Się nie pyta. Się nie hałasuje. To jest śpiew. Ciszy śpiew. To nie handel. To nie klatka. To jest ptak. To jest fakt. To nie miraż. To nie majak. To jest hamak. To jest harfa. To harmonia. To porządek. To jest ład. To nie ja. Ja to jad. Ja to wąż. Ja to rak. Edmund Szerucki- rak. Janek Pradera- rak. Ja Michał Kątny- rak. Edward Stachura, który nas trzech wymyślił (on, co go też wymyślono, przy jego jednocześnie niezastąpionej pomocy) - potrzykroć rak. Umarł rak. Umarł rak na raka. Ja umarło. Położyło sobie kres. Koniec biografii. Koniec bibliografii. Koniec biobibliografii. Koniec biobibliobleblemafii. Nie ma ja. Się jest. Się jest stanem. Nie panem. Ani nad innymi panem, ani sobie panem. Żadnym panem. Koniec z panem.Z panem amen. Się jest stanem. Się jest duch. Teraz dopiero. Nigdy przedtem. Przedtem się to muskało. Przedtem się o to ocierało się.Wtedy, kiedy nie było ja. Kiedy nie było: mój moja moje. Bardzo rzadko.Bardzo od czasu do czasu. W tych przerwach od czasu do czasu. W tych przerwach od ja do ja. Bo ja to czas. Ja to wąż. Ja to rak. Rak umarł na raka. Wąż umarł od własnego ukąszenia. Czas umarł na czas. Ja umarło na ja. Nie ma ja. Się jest. Się jest się. Się jest duch. Się jest nikt."
Edward Stachura
Ciepły fotel,słuchawki w uszach,półmrok w pokoju i odpływam. Wiele mi do szczęścia nie potrzeba.
Koniec semestru się zbliża nieubłagalnie,a ja co?
A mnie to lotto.
No cóż...
W zmarzniętym mieście właśnie trwa
spektakl gaszenia zbędnych lamp
Z brudnego nieba spływa chłód
Nocne koszmary budzą się...
strach...
W tym mieście każdy czuje się sam
Gdy sen jak zwykle nie chce przyjść...
Chyba napiszę do Ciebie list
(...)
To miasto zawsze jest takie obce
Żarłocznych ulic sieć
Już Cię niedługo całkiem potknie
Tak jak codziennie zjada mnie
Od dawna tutaj czuję się sam
Szczególnie nocą, gdy obok śpisz
Zanim ta pustka zabije mnie
Musze napisać Ci...
Jak bardzo Ciebie pragnę!
Jak bardzo pragnę Cię!
TSA"List XXX"